środa, 8 maja 2013

Rozdział 2 "Powrót do domu"

Gdy dziewczyna się ocknęła poczuła ogromny ból. Mimo tego, że odpoczęła jej ciało się nie zregenerowało. Powoli podniosła się na klęczkach, lecz chwile potem znalazła się powrotem twarzą na ziemi. Nagle krew zalała jej usta i zaczęła nią wymiotować. Stwierdziła, że musi jak najszybciej dowiedzieć się, co to jest Fairy Tail. Nagle spojrzała na swoją dłoń, na której miała znak. Zdziwiła się, lecz stwierdziła, że zajmie się tym później.
Ruszyła przez las ciągle charcząc o jakieś krzaki. Po 2 godzinach drogi w końcu doszła do jakiegoś miasteczka. Czym prędzej pobiegła do jakiegoś przechodnia, lecz ten, gdy zobaczył, w jakim jest stanie zaniemówił?
- przeprasza nie wie pan może, co to jest Fairy Tail – spytała go blondynka. Ten jednak dalej nie mógł wyksztusić słowa – Halo, proszę pana ja musze się dowiedzieć, co to jest!! SŁYSZY MNIE PAN?!?
-Pa.. Pa.. Panienko a.. a co… co się panience stało – wyksztusił w końcu
-nieważne!!! Niech mi pan powie, co to jest!!! – Wrzasnęła
- to jest najsilniejsza gildia magów w całym Fiole – powiedział –ich siedziba znajduje się w Magnolii
-dziękuje bardzo – rzuciła i pobiegła w stronę stacji
Dziewczyna nie miała ze sobą żadnych pieniędzy, lecz ludzie widząc jej stan zapłacili za jej bilet. Siedząc w przedziale, (w którym była sama) przeklinała w duchu, że nie ma, czym zatamować krwawiącej rany z brzucha, która najbardziej jej dokuczała. Stwierdziła, że nie podrze już bardziej sukienki gdyż nie będzie paradowała na go po ulicy… W tym momencie przez jej umysł przeleciała jakaś scena…
-Grayyy!!!! – Wrzasnęła blondyna
-Co znowu – odkrzyknął chłopak spoglądając zdezorientowany na blondynkę
- Ubrania!!! – Dodała- jesteśmy w środku miasta na misji wiec UBIERZ SIĘ!!!
-Co to było- zastanawiała się zdezorientowana dziewczyna. - Najpierw mam w głowie pustkę a teraz takie coś. Zaczynam się siebie bać – mruknęła. Gdy wysiadała z pociągu, słońce zaczęło już zachodzić. Niestety dziewczyna miała już ostatki sił w rezerwie wiec ledwo szła. Miała mroczki przed oczami i czuła, że zaraz straci przytomność. Lecz nie mogła się teraz poddać musiała walczyć ze swoim zmęczeniem. Była już tak blisko. Nagle coś przykuło jej uwagę. Na wielkim budynku znajdował się taki sam znak jak Lucy ma na ręku. Zaczepiła staruszkę stojącą tuż obok:
- przepraszam, co to jest za budynek?
-ach to siedziba Fairy Tail – odparła staruszka odwracając się w jej stlone, lecz ta by uniknąć takiej samej konwersacji jak z poprzednim przechodnim zaczęła się oddalać w stronę budynku. Gdy dotarła już ostatkami sił popchnęła wielki drzwi, za którymi było słychać wielki hałas i harmider, powoli ruszyła do środka. W jednej chwili cały gwar ucichł i wszyscy spojrzeli w stronę osoby stojącej w drzwiach. W ich oczach było niedowierzenie i łzy. Dziewczyna nie wiedziała, dlaczego tak zareagowali. Już miała coś powiedzieć, gdy usłyszała ciche:
- Lucy… czy to naprawdę ty?
Dziewczyna spojrzała w stronę dobiegającego głosu i zobaczyła chłopaka w różowych włosach, który patrzyła na nią jak na ducha.
- ja… - już chciała coś powiedzieć leć w tym momencie fala ogromnego bólu przeszła przez jej ciało. Krzyknęła i nieprzytomna runęła na podłogę.

(z punktu widzenia Natsu)
Siedziałem w gildii razem z Erzą, gołodupcem i Happy’m, który spał mi na kolanach cicho pochrapując. Rozmyślałem, co by było gdybym był w tedy przy niej.  Gdybym zwolnił i na nią poczekał. Gdybym był przy niej, kiedy mnie potrzebowała. Ze złości wbiłem sobie paznokcie w dłonie. Eh to i tak nie jest ból w porównaniu z tym, co mam w sercu. Tak bardzo mi jej brakuje. Jej uśmiechu, blasku jej brązowych oczu, jej wrzasków bym wchodził drzwiami a nie oknem, tego, gdy brutalnie wywalała mnie z domu, nawet jej narzekania. Zrobiłbym wszystko żeby, chociaż przez chwile popatrzeć w jej delikatną twarz.
                Z rozmyślań wyrwał mnie trzask drzwi. W gildii nastała taka cisza, że aż spojrzałem na sprawce tego całego zamieszania i potem ciszy. Gdy ją dostrzegłem serce zabiło mi szybciej. Myślałem boże mam zwidy, ale to naprawdę ona. Nie mogę w to uwierzyć. Do oczu napłynęły mi łzy. To ona.
- Lucy… czy to naprawdę ty? – Wyszeptałem, lecz wtem zobaczyłem, w jakim jest stanie. Miała na sobie strzępki sukienki. Tej samej, co 5 lat temu. Była cała zakrwawiona. Jej włosy teraz sięgające już bioder też były oblepione krwią. Z wielkich ran na brzuchu sączyła się krew. Boże jak można jeszcze się na nogach trzymać z tyloma ranami. Całe ciało ma pokryte ranami siniakami i poparzeniami. Zagotował się we mnie gniew większy niż cokolwiek w świecie. Ktoś, kto to zrobił zapłaci za to. Już ja się o to postaram.
- Ja… - wyszeptała dziewczyna i w tym samym momencie jej ciało jakby przeszedł dreszcz i przeraźliwie krzyknęła. Nieprzytomna zaczęła upadać, lecz ja byłem szybszy. Wziąłem ją w ramiona i ruszyłem w stronę skrzydła szpitalnego.
- Wendy, chodź! – Krzyknąłem na dziewczynkę, która potrzasnęła głową jakby wzbudziła się z jakiegoś transu i pobiegła za mną. Ja wciąż patrzyłem na nieprzytomną przyjaciółkę. Nie ważyła prawie nic jakby przez te 5 lat nic nie jadła, była tak wychudzona, że wszystkie kości jej wystawały. Rany dale krwawiły a dziewczyna oddychała coraz płyciej. Rzuciłem się w stronę pokoju i ułożyłem Lucy bezpiecznie na łóżku.  Granatowo włosa od razu rozpoczęła leczenie. Wtem do pokoju wbiegła Erza i Gray. Widziałem w ich oczach strach i troskę o przyjaciółkę. Również widziałem w nich odzwierciedlenie moich uczuć takich jak niedowierzenie i gniew. Spojrzałem po sobie i ujrzałem, że jestem cały w krwi dziewczyny. Opadłem na krzesło obok łóżka i wpatrywałem się w twarz nieprzytomnej. Pozostali zrobili to samo. W pokoju panowała napięta cisza. Zresztą jak w całej gildii. Twarz Wendy wyrażała skupienie i napięcie. Widziałem pot spływający jej po czole. Patrzyłem jak rany na brzuchu powoli się zamykają. Jak klatka piersiowa dziewczyny unosi się wyżej niż przed chwilą. Nagle Wendy opuściła ręce i podparła się o łóżko.
- Przepraszam. Więcej nie jestem w stanie na razie zdziałać. Miała połamane wszystkie żebra, przebite jedno płuco i wielkie rany cięte na całym ciele. Udało mi się zrosnąć wszystkie żebra, naprawić płuco i zagoić największe i najpoważniejsze rany, lecz nie mam już mocy – powiedziała dziewczynka – musicie mi wybaczyć – powiedziała ze łzami w oczach. W pokoju cały czas panowała cisza i nikt nie śmiał jej przerywać. Wendy po cichu opuściła pokuj by zregenerować siły. Bardzo byłem jej wdzięczny. Widać było, że dawała z siebie wszystko.
- Natsu – wyszeptała Erza – przepraszam cie za to co powiedziałam wczoraj. Nie miałam racji i cie zraniłam.
- nic się nie stało. Ważne, że Lucy jest już z nami. – Powiedziałem i uśmiechnąłem się smutno. – Nie wiem, kto jej to zrobił, ale zapłaci mi za to – warknąłem
- zapłaci nam … całej gildii – dodał Gray. Wszyscy patrzeliśmy na Lucy, która dalej była nie przytomna. Czekaliśmy tam dopóki się nie obudziła.
____________________________________________

jak ogarne jak to wszystko działa to może stwoże naprawdze ciekawego bloga..
Enjoy

2 komentarze:

  1. Napiszę to po raz kolejny. Biedna Lucy! ;_; Ja nie wiem, naprawdę nie wiem, jak tak można!

    Co do rozdziału. Natsu, Gray, ?Erza i w ogóle całe Fairy Tail musieli być nieźle zszokowani. Tak w sumie to nie dziwię się im (biedna Lucynka). No nic, lecę nadrobić kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był taki mega uber szok dla gildii ale o to właśnie mi chodziło ;>

      Usuń